13 maja 2014

W życiu bywa różnie

Niczym grom z jasnego nieba, nadchodzę ja wraz z postem. Nie pytajcie dlaczego dziś i akurat o tej porze, ponieważ nie wiem. Potrzeba pisania najzwyczajniej przyszła, bez pardonu wpychając mi się pomiędzy picie kawy a czytanie książki, dogadała się z moimi kończynami które (chciałam czy też nie chciałam) posadziły mnie przed laptopem. Resztę załatwiła załatwiło to jak bardzo stęskniłam się za pisaniem. Tak więc myśl przewodnia dzisiejszego posta (jak mówi nagłówek) brzmi: W życiu bywa różnie. Właściwie to wydaje mi się, że słowo ,,różnie'' nie jest w stanie oddać tego jak bardzo przewrotne są ludzkie losy. Nie wydaje mi się także aby istniało jakiekolwiek powiedzenie, przysłowie, stwierdzenie czy słowo które byłoby odpowiednie do wyrażenia tego jak skrajnie różne potrafią być sytuacje w naszym życiu. Jednego dnia wygrywamy na loterii tylko po to by kolejnego stracić kogoś nam bardzo bliskiego. Kiedy próbujemy przełknąć gorzkie łzy żalu i smutek który przysłania nam pozytywne wspomnienie utraconej osoby zaczynają spadać na nas kolejne uczucia. Wydaje mi się, że istnieją dwa rodzaje tych uczuciowych lawin: pierwszy, zgodny z tym co zazwyczaj sprawdza się w moim przypadku - nieszczęścia będą chodzić stadami  i wszystko inne zacznie się walić na łeb na szyję. Drugi typ, pomimo niesionych pozytywów może być uznawany za równie negatywny co poprzedni. Polega on na tym, że wszystko zaczyna się nagle układać, wszystko idzie po naszej myśli a nam pozostają jedynie podświadome wyrzuty sumienia o to, że w obliczu tajfunu zalewającego nas szczęścia zapominamy o kimś utraconym.  Nie wydaje wam się, że nigdy nie jest w sam raz? Nigdy nie jest na tyle dobrze i na tyle źle żeby zachować równowagę, żeby nie być podtapianym przez wodospad łez ani nie mieć przyćmionego umysłu od nadmiernego dobrobytu i szczęścia. Moim zdaniem to nieco ironiczne, że jedni zanurzają się w rozpaczy nie mając z czego się cieszyć podczas gdy innym będą przestawiać się klepki od tego, że jest zbyt łatwo, zbyt dobrze. Możecie zapytać mnie dlaczego życie w ciągłym szczęściu jest złe, wydaje mi się, że to porównanie rozjaśni mój tok rozumowania - Ktoś kto nigdy nie zjadł cytryny, nigdy w pełni nie doceni słodyczy miodu (och jak poetycko :D). Jakkolwiek beznadziejnie by to wszystko nie wyglądało, nie jest to niezmienne. Wśród nas są nie tylko ci którzy bardzo chcą się wygadać, ale są i ci którzy chcą słuchać. Są ludzie którym trzeba pomóc i tacy którzy pomagają. Pomimo, że nie ma równowagi w tym co przynosi nam życie, przy odrobinie chęci i samozaparcia jesteśmy w stanie utrzymać się na środku równoważni, ale działa to jedynie na zasadzie symbiozy - dajesz drugiej osobie to czego ona potrzebuje w zamian za to czego potrzebujesz ty. Czasem wystarczy tylko uśmiech, tylko wyciągnięta dłoń...

Wiem, że chaos.
Wiem, że krótko.
Mam nadzieję, że ktoś się ucieszy.
PYTANIA? Klik.

Pozdrawiam, Olly. :)