10 czerwca 2016

Jak wiele zmieniają ludzie.

Oto ja, znikąd i zewsząd. Pojawiam się prawdopodobnie po to, by znów zniknąć na dwa lata, nie przywiązujcie się więc. Czytałam stare notki, wasze komentarze i myślałam, myślałam, myślałam. Przypomniałam sobie te czasy  które określam jako ''czasy aska i blogsfery'', jeden z rozdziałów mojego życia z którego nadal wystaje zakładka. Nigdy nie chciałam tego rozdziału zamknąć bo blogsfera za czasów swojej świetności bardzo mi pomogła, dzięki niej poznałam kilka niesamowitych osób [♥], które rozjaśniały moje szare, nudne dni. Sporo się też dowiedziałam, nauczyłam i wiele rzeczy dzięki temu 'miejscu' w internecie poukładałam sobie w głowie, więc ogromny sentyment do tego wszystkiego nie pozwolił mi zwyczajnie skasować bloga i aska, rzucić szybkiego ''dzięki'' i ruszyć dalej. Prawda jest taka, że ciągle trzymam się nadziei, że któregoś dnia wpadnie mi do głowy myśl którą warto będzie tu trochę roztrząsnąć, chociażby dla tych kilku osób, które praktycznie od samego początku zawsze wiernie czytały moje wypociny. Rozmyślałam nad tym, dlaczego tak oddaliłam się od Oliwkowej, co takiego się zmieniło, że nie potrafię usiąść przy komputerze i powiedzieć wam co sądzę o tym i o tamtym, i chyba znalazłam odpowiedź. Jak niektórzy z was pewnie wiedzą mieszkam w Anglii, przeprowadziłam się tu trzy lata temu i mniej więcej wtedy posty na moim blogu przestały się pojawiać, przestałam pisać nawet dla siebie. Ale przecież powodem nie mogła byś sama przeprowadzka, prawda? Zadałam sobie pytanie za czym najbardziej tęsknie, czego najbardziej mi w życiu brakuje i wtedy zrozumiałam. Zrozumiałam, że najbardziej brakuje mi ludzi, mojej rodziny, przyjaciół, znajomych, wrogów, sąsiadki z małym piskiem z czwartego piętra i gościa który stał zawsze pod klatką mojego bloku, brakuje mi ludzi którzy wpływali na to jaką jestem osobą, których otoczenie kształtowało mnie przez lata i niezmiennie wpływało na moje samopoczucie. Zrozumiałam jak wiele zmieniają ludzie. W Polsce otaczali mnie w większości pozytywni ludzie, wychowani tam gdzie ja, o podobnych zainteresowaniach, posiadający podobne zasady i znający życie w podobny do mojego sposób. Kiedy przyjechałam tutaj poznałam innych ludzi, wychowanych w innych miejscach, mających inne zasady, mających bardzo odrębne od mojego poprzedniego środowiska poczucie humoru, interesujących się zupełnie innymi rzeczami, i szczerze mówiąc nie potrafiłam ich zrozumieć, a i ja czułam się niezrozumiana. Ta garstka ludzi których tu poznałam nadal jest w moim życiu i mimo, że naprawdę ich lubię i spędzam z nimi czas to jest między nami wiele spięć i niezrozumienia. Z perspektywy czasu widzę też, że okazali się być dla mojej osobowości nieco destrukcyjni. Z czasem dostosowałam się do nich, przywiązałam się i zostałam, niemniej nie opuszcza mnie uczucie, że to nie są ci właściwi ludzie, że ja nie pasuje do nich a oni do mnie. Moja własna głupota, to, że ze strachu przed byciem samą, z braku większego wyboru trzymałam się nie do końca odpowiadających mi ludzi zabrało mi cząstkę mnie, zmieniło mnie. W tym miejscu apeluję do wszystkich, nie dostosowujcie się, NIGDY! Nie zadawajcie się z ludźmi którzy nie do końca wam odpowiadają, nie przywiązujcie się do ludzi jeśli wiecie, że się z nimi nie dogadacie, nie decydujcie się na znajomość z braku wyboru. Jeżeli mam być szczera, to wyjdzie wam na lepsze jeżeli zostaniecie sami niż jeżeli wystawicie się na wpływ 'niekompatybilnych' osób. Oszczędźcie sobie tego, serio, bo otaczający nas ludzie nie wpływają tylko na atmosferę, wpływają na nas, ich obecność w jakiś sposób zawsze nas zmienia, buduje lub niszczy.


Tyle mądrości ode mnie.
Komentarze i pytania są mile widziane.
Pozdrawiam, Oliwkowaa. ;)